czwartek, 24 września 2015

Z nieistniejącego pamiętnika Szawła Monachijskiego





34 czerwca



-Śpisz? – zapytała opierając się na moim lewym ramieniu.
-Nie mogę spać.
-A co jakbyśmy nagle… umarli?

Niespokojny wiatr na naszych twarzach. Ciężar jej ciała na moim zmęczonym boku. Jej lekki oddech przy moim uchu. Jej błyszczące oczy wpatrzone we mnie i oczekujące odpowiedzi. Ja natomiast ignorowałem ją niewerbalnie, odwrócony plecami do niej. Chciała skłonić mnie do tego, bym się wreszcie na nią popatrzył. Postanowiłem nie dawać jej tej satysfakcji.

-Zostalibyśmy martwi. Na zawsze.
-Tęskniłbyś… za mną?

            Czy tęskniłbym za nią? Cóż to za pytanie? Czy ja tęskniłbym za jej wiecznymi pytaniami o nieistniejącą przyszłość? Albo za zawsze szczerymi fiołkowymi oczami? Lub za odciskami trawy na jej bladych kolanach? Za jej śmiechem? Za cichym westchnieniem? Wybacz. Nie jestem materialistą.

-Żartujesz sobie ze mnie?

            Odsunęła się niepewnie, a jej głos zaczął drżeć.

-Nie, skądże. Ja tylko…
-Przecież po śmierci trafilibyśmy do jednego miejsca. Lepszego. Razem.
-Skąd wiesz? Jesteś tego pewien?
-Wątpisz?

            Znowu ogarnęła ją panika.

-Nie. Oczywiście, że nie. Tylko nigdy nie byłam… no wiesz, martwa. I tak naprawdę nie wiem, co się ze mną stanie i gdzie trafię.
-Też nie wiem gdzie trafię.
-Więc skąd pewność, że będziemy tam razem?

            Z powrotem oparła się policzkiem o moje ramię. Tym razem mocniej tak, jakby chciała wydusić ze mnie odpowiedź. Od czasu do czasu przeczesywała moje włosy.

-Czy robiłaś kiedyś analizę porównawczą naszych dusz?
-Nie –rzekła.
-Według mnie osiemdziesiąt procent podobieństwa. Wspólną wieczność mamy jak w banku.
-Wytrzymasz ze mną wieczność?

            Właśnie obawiam się, że nie. Ona – istota cholernie upierdliwa, niespokojna, nadpobudliwa, porywcza, przechodząca ze skrajności w skrajność… Czy nie lepiej by było spędzić wieczność w słodkiej samotności? Chciałbym zachować mą jasność umysłu, nieskażoną niczyją ingerencją. Czy wybór tej drogi nie byłby lepszy? Umysł mówił coś, co dusza zaprzeczała, wyjąc w niebogłosy. Tak to jest, gdy mózg jest organem rozsądku, zdecydowanym i spokojnym, a za uczucia odpowiada duch dający porywać się emocjom.







0,133 września



-Zimno mi.
-A kiedy ci nie było zimno? – westchnąłem i narzuciłem jej moją skórę na ramiona.

            Szliśmy chwilę w milczeniu. Nie spuszczałem jej z oczu ani na chwilę. Trzęsła się z zimna, zupełnie jakby się czegoś bała. Przytulałem ją wzrokiem. Mijające nas samochody zaczęły znacznie przyspieszać tak, że w końcu nie można było zobaczyć ani jednego pojazdu na drodze, tylko niekończącą się pętlę świateł. A my szliśmy w zwolnionym tempie. Jej włosy poruszały się zgrabnie pozostając sztywno w powietrzu, a następnie subtelnie opadając na ramiona. Zdawało się, że ta chwila nie ma końca.
            Nagle jej stopy przestały się poruszać. Stały twardo na ziemi. Uniosła lekko ręce ku twarzy i… kichnęła. Zabrzmiało to tak uroczo. Tak subtelnie. Aż się wzruszyłem. Podszedłem bliżej, pochyliłem się i objąłem ją delikatnie w talii, wtulając się w jej plecy. Tak bardzo za nią tęskniłem.



















wtorek, 15 września 2015






Lipiec
















fot. & hairstyle - Miśka









fot. Panda








Sierpień































Wrzesień