Wiem
jak to wygląda. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mam życia. Nie chcę go mieć.
Nie interesuje mnie życie. Dawno wyszedłem stąd. Jestem już poza nim. Nie wiem
co się dzieje na świecie, w moim kraju, ani nawet mieście. Całkowicie odciąłem
się od rzeczy, które kiedyś sprawiały mi tylko ból głowy. Którymi się przejmowałem.
Które śledziłem na bieżąco i analizowałem. Chciałem zmieniać świat. Jednakże zdałem
sobie sprawę, że to już zaszło za daleko. Niewiele moje działania mogą
zdziałać. Po za tym odkryłem, że to nie jest dla mnie najważniejsze. Bo
przecież prędzej czy później i tak stąd ucieknę. Dlatego postanowiłem zająć się
sobą. Może to wyglądać samolubnie, ale nie robię tego tylko i wyłącznie dla
siebie. Jestem narzędziem, które jest mało użyteczne. Trochę zbędne. Więc dążę
do tego, by zrobić z siebie przyrząd wielofunkcyjny i w pełni sprawny. Wiem, iż
kiedyś ktoś sięgnie po mnie. Będę potrzebny, i chętnie pomogę, ale z większą
ilością funkcji niż posiadam teraz. Nabędę je. Ciągle do tego dążę. Do tego
zostałem stworzony. Tak zostałem zaprojektowany. Zbudowano mnie, by łapać
świetliki. I zabierać je w miejsca, gdzie wszyscy zobaczą blask ich świateł. W
dalekiej przyszłości będę uczyć je latać wyżej niż dotychczas potrafiły. Chcę
widzieć ich szczęście.
Na
razie jestem w szufladzie. I pracuję sam ze sobą. Bo tak mi wygodnie. Czuję, że
powoli zaczynam ostrzyć moje powierzchnie. Już niedługo będę na dobrej drodze,
by się zatemperować. Wreszcie będę miał taką możliwość. Z czasem będę stawał
się coraz bardziej funkcjonalny. Będę mógł zaoferować komuś moją pomoc. Wtedy
on wyciągnie mnie z szuflady i użyje. I zrobię wszystko co w mojej mocy, aby był
zadowolony z produktu, jakim się niedługo stanę. Będę działał jak szwajcarski zegarek.
Marzę o tym, by współpracować z prawdziwymi artystami i przyczyniać się do
tworzenia wielkich rzeczy.