środa, 26 października 2016

Ptaszek w klatce


















 
























                To uczucie. Ono... zniknęło. Nie wiem czy to chwilowe czy to już tak na stałe. Miałem tak wiele razy, ale niestety to błoto znowu wracało. A może stety. Nie wiem. Nie wiem czy chcę to czuć czy nie. Gdzieś w głębi mej duszy nie chcę, żeby to uczucie zgasło, a nawet pragnę wzniecać ten ogień. Ale rozum mówi temu stanowcze "nie". Bo taka prawda. To się nie uda. I ty o tym dobrze wiesz. Więc w czym masz problem? Ale co, mam udawać, że to nigdy się nie stało? Że to nie miało miejsca w przeszłości? Mam kłamać? Okłamywanie ludzi jest złe, ale okłamywanie siebie to tak, jakbyś  sobie wmawiał codziennie rano przed pacierzem, którego nie odmawiasz, że kochasz zwierzęta, a w szczególności ich zmarłe ciało. Jeść. Zgłodniałem. Ale co zjem, to zaraz zwrócę. Wszystko od twoich kłamstw. Bo okłamujesz mnie. Siebie. Brzydzę się tobą. Ja tobą też.
                W każdym razie chyba się cieszę. Bo uczucie to jakże toksyczne. A zjada. Od środka. Z drugiej strony to nawet mi przykro, że to zaczyna słabnąć. A zdaje się, że akurat w tej chwili w ogóle już tego nie czuję. I nie mam pojęcia jakimż cudem to mogło zniknąć, skoro łkałem tyle miesięcy przy księżycu, żem popadł w to przekleństwo. Cholera mnie wzięła. Do diabła ze mną. Przeklinam siebie.
                Nie rozumiem, dlaczego ludzie wykształcili tak sztywny i oklepany schemat złożony z następujących członów: piątek, noc, alkohol, papierosy, głośna muzyka, dużo ludzi. Co jest w tym tak ciekawego, że ludzi to aż tak pochłania? Że tak łakną do tego? Że zabiegają? Gdzie w tym widzą tę rozrywkę?
                Ziomuś, jest alko. Wbijaj na bombsite A. Hehe. Najebmy się. Będzie fajnie. Hehe. Ale to fajne. Papieroski do wódeczki obowiązkowo. Hehe. Ale zabawa. Brat, dawaj na balety z laskami. Ohoho, a co ty tam masz, gościu? Nie no, wykładaj. Ćpanie, chlanie, dziwek branie.
                Przeglądając strony poświęcone sportowi i fitness, przypomniała sobie, jak ważne jest nawadnianie organizmu. A dziś przecież jeszcze nic nie piła. Otworzyła plecak i zaczęła w nim dynamicznie buszować. Po chwili wyciągnęła niewielką szklaną butelkę, przypominającą butelkę po wódce. Już miała odkręcać, kiedy kolega zwrócił jej uwagę:
-A co to, już się chleje przed dwunastą?
-No co, taka  butelka. To tylko woda - odparła z obojętnością.
-Pff, wiesz jak mi smaka narobiłaś?

 
                Kogo to jara?

                Dla mnie to jest przede wszystkim marnowanie czasu. Czasu, którego nie mamy zbyt wiele. I z każdą minutą jesteśmy coraz bliżej końca. Tak cenny, ponieważ ciągle tracimy go bezpowrotnie. Ucieka. A wciąż go marnujemy. Ludzie  nie rozumieją, dlaczego spędzam całe dnie z laptopem na kolanach i pykam tą myszką, wpatrzony w ekran. Uważają, iż to jest tak naprawdę marnowanie czasu. Ja uważam, że nie. Ponieważ to pykanie myszką doprowadzi mnie kiedyś do czegoś wielkiego. A przede wszystkim do spełnienia moich największych marzeń. Ponieważ zależy mi na tym, by doskonalić się aż do momentu, gdy moje działania staną się niemal perfekcyjne.
                 A co osiągniesz pijąc przez całą piątkową noc wódkę, już kolejny weekend z rzędu? Błędny odbiór sytuacji, chwilowe utraty świadomości, ewentualne wypadki poprzez niepanowanie nad swoimi emocjami, kaca na drugi dzień, a w przyszłości nadciśnienie, udar mózgu, raka wątroby, raka płuc i wiele innych schorzeń, których nie jestem w stanie przytoczyć, ponieważ nie dane mi było stać się lekarzem.
                Jeśli ktoś byłby w stanie wytłumaczyć mi, po co spożywa się celowo alkohol w takich ilościach, żeby zgonować, byłbym wdzięczny. Nie widzę w tym nic pożytecznego ani interesującego. Po za tym dostrzegam brak tych ambicji, kiedy wieś przyjeżdża do wielkiego miasta i jara się alkoholem, jakby to było urządzenie wielofunkcyjne wydobyte z wykopalisk w Egipcie. I wszystko sprowadza się do tego tematu. Bo przecież nie ma zabawy bez setki. Trzeba się porządnie najebać, żeby było fajnie, tak? Brzydzi mnie to. Cholernie. Mam wrażenie, że używki są dla ludzi, którzy nudzą się w życiu, brak mi zainteresowań i pomysłu na życie. To jest dla mnie tępe i dziecinne.
                Nie wiem. Może to po prostu nie dla mnie. Przepraszam. Przepraszam, że nie lubię alkoholu. Że nie palę. Że nie chce mi się bawić w mniejsze czy też większe używki. Że nie piję kawy czy herbaty. Że nie solę jedzenia. Że nie słucham głośno muzyki. Że nie chodzę na koncerty. Że nie lubię spotykać się z ludźmi. Że nie lubię dyskusji. Że nie jem mięsa. Że nie piję mleka. Że nie chodzę do cyrku. Że nie chodzę do zoo. Że nie lubię robić zdjęć lustrzankami. Że nie lubię Canonów. Że nigdy nie zrobię prawa jazdy. Że boję się jeździć windą. Że boję się jeździć metrem. Że ciągle myślę, że ktoś mnie okrada. Że boję się, że nie wysiądę na odpowiednim przystanku. Że boję się, że pomylę tramwaje. Że nienawidzę tego miasta. Że nienawidzę tych ludzi. Przepraszam.
                Generalnie nie mam ochoty robić czegokolwiek przeciwko sobie. Więc robię to, co w moim odczuciu ma sens i nie szkodzi innym. Pizgam po swojemu, na schematy kładę lachę. Tyle na ten temat.