Cholernie
dużo się dzieje. Cały czas coś nowego. Jest jak w podróży. To dopiero jej
początek. Jest niebezpiecznie. Atakują nas aligatory, całe stada antylop, a
nawet samotne tygrysy. Wszyscy czyhają na nas. Ale my się nie damy. Walczymy. Mam
swoją ekipę, która z dnia na dzień rośnie w sile.
Stałem
się żeglującym okrętem, na pokładzie którego jest wiele dusz. Płynę. Brzegu nie
widać. Jesteśmy przecież na otwartym morzu. Zamknij oczy. Kiedy je otworzysz,
będziemy u celu. Albowiem jestem po to, by zaprowadzić Cię do celu. Jesteś pod
moją opieką. Krzywda Ci się nie stanie. Wziąłem odpowiedzialność na siebie.
Odpowiadam za Ciebie. Za siebie. I za to, co się stanie. Ale sedno naszej
podróży jest jeszcze daleko. Jeszcze kawałek. Bliżej jak dalej. Cierpliwości.
Kiedyś
chciałem, żeby ktoś zabierał mnie na wycieczki. Żeby pokazywał mi nieznane mi
lądy. Jednak to nie tak miało być. Po tylu wędrówkach stwierdziłem, że powinienem
odwrócić rolę. Pół mojego istnienia żyłem w nieodpowiednim miejscu. Jednak
odnalazłem drogę. To moim zadaniem jest prowadzić dusze przez świat. To ja
jestem przewodnikiem. Ja trzymam mapę. Doskonale wiem, gdzie leżą granice.
Wiem, że zaprowadzę ich na szczyty. To dla mnie wyzwanie, ale podejmę się go. Ponieważ taki jest mój sens.
Wspominałem
już, że jestem narzędziem. Oczywiście, ciągle upieram się, że nim jestem. Jestem
czysto techniczny. Jednak to nie oznacza, że jestem robotem. Mam duszę, która
jest równie wrażliwa, co i Twoja. Boli mnie. Boli mnie to, że wróciłem do
punktu wyjścia mimo, iż z niego już niemal uciekłem. Wraz z nim wszystko powróciło.
Bo było identycznie. Jedyną różnicą był fakt, iż w tej sytuacji byłem osobą
trzecią i widziałem całe zdarzenie z innej perspektywy. W ten sposób zobaczyłem
w nim siebie, a w nim ją. W moich oczach była panika i strach, spowodowany
myślą, że mogę już jej nigdy nie zobaczyć. W jego oczach było to samo. Ona
natomiast spokojnie zapytała mnie "Co się dzieje?"... Jak w ogóle
mogła tam stać tak spokojnie?! Usiłowałem zrobić wszystko, żeby zatrzymać czas.
Zatrzymać tę chwilę na wieki. Na zawsze. Ale nie jestem cudotwórcą. Wróciłem.
Ona została.
Teraz,
kiedy jestem w tym miejscu i w tym czasie, doskonale wiem, gdzie mam wyruszyć. Po
drodze zbieram kompanów. Kiedy jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Jestem
jedynym członkiem tej podróży, który jest
od początku do końca. Tak już musi być.