piątek, 20 grudnia 2013
































































































***








Witaj. Dawno się nie widzieliśmy. Po raz kolejny mnie odwiedziłeś. Mnie, samotnego wraka człowieka. Tak sobie myślę, patrząc na te zardzewiałe liście, które właśnie rozpoczęły nowy, jakże beznadziejny etap w swoim niegdyś pełnym śmiechu życiu, że panuje tu nicość. Codziennie jest tak samo. Jest ciemność, następnie siwy poranek, blade południe, mętne popołudnie i znowu ciemność. A ja ? Siedzę w łóżku, wpatrując się w tę melancholię, niczym w pudełko pełne obrazów, które nieustanie się zmieniają. I tak dzień w dzień. Monotonia.   

Widzisz, przyjacielu, przyszedł taki czas w moim życiu, że straciło ono jakiekolwiek wartości. Nie mam żadnych celów. Ani dobrych, ani złych. Po prostu żadnych. Rzeczywistość pozbawiła mnie uczuć. Nie raz próbowałem czytać wiersze o miłości, jednakże to nie miało najmniejszego sensu. Nie rozumiałem ich, jakby były napisane w obcym języku. Emocje są takie skomplikowane. Takie ludzkie. Nie wiem, jak odczuwa się tęsknotę, nadzieję, zazdrość, radość czy też tą miłość. Nigdy ich nie czułem. Dla mnie to czarna magia. Czuję dokładnie nic.

Dlatego, towarzyszu, pomyślisz pewnie dlaczego siedzę w tym łóżku? Ponieważ jestem zmęczony spędzaniem czasu wśród ludzi, istot, których nie potrafię pojąć rozumem. Ten naród jest męczący. Nie mam pojęcia po co dzwonią i przychodzą do mnie, pytając co u mnie. Odpowiadam szczerze, że nic. Ogólnie narzucają się. Od nich wolę te nagie mury, które mnie otaczają. I tę śliską nawierzchnię, która otula mrozem moje stopy. I tę cienką szybę umieszczoną między ścianami. o moje okno na świat, w którym nie uczestniczę.

Moje gardło nie jest w stanie przełknąć choćby kropli śliny, a oczy zamknąć na ułamek sekundy. Ponieważ w moim życiu przyszedł taki czas, że moje podstawowe ludzkie potrzeby zanikły.

I widzisz, nie wiem po co ja żyję, skoro życie straciło dla mnie jakikolwiek sens. Jednakże coś mnie tu trzyma. Być może siła woli lub przekonanie, ze Bóg chce mnie na tym świecie. Tylko po co? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Widocznie stwórca wybrał mi taką, a nie inną drogę. Dlatego nie mogę się sprzeciwić. Albowiem otrzymałem to życie od Niego w prezencie. Ludzie mówią, że prezentów się nie oddaje, bo tak nakazuje dobre wychowanie.

I zrozum, przyjacielu, bo ja siebie do końca zrozumieć nie potrafię. Co ty możesz zrozumieć? Ja mam umysł, a ty nie masz. Za to posiadasz skrzydła, a ja nie. Możesz odlecieć w każdej chwili, a tkwię w czterech ścianach. I tak nie rozumiesz. Przecież jesteś tylko ptakiem.
   
  








niedziela, 8 grudnia 2013

Więzień



Dzień był piękny. Kochałam tę jesienną ponurość, unoszone przez wiatr złote liście i słabe światło słoneczne przedzierające się przez chmury. Mój umysł był tam wysoko, mimo że siedziałam na parapecie wpatrując się w malutki pojemnik po koncentracie. Obracałam go w dłoniach studiując jego śliską powierzchnię i mocno zakręconą pokrywkę. Szklany słoiczek z aluminiowym wieczkiem. Niby nic nadzwyczajnego. Czyżby?

Wczoraj wieczorem byłam totalnie pochłonięta czytaniem powieści. Akcja była tak ekspresyjna, że nie mogłam się oderwać. Jednakże potrzebowałam chwili na oddech, dlatego bez namysłu zamknęłam książkę. Spojrzałam w bok i moim oczom ukazała się mała, jednakże obrzydliwa istota, której zawsze się bałam. Siedziała na prześcieradle i wpatrywała się we mnie oczami nienawiści. Na widok potwora natychmiast wstałam z miejsca i teleportowałam się na drugą stronę pokoju. Nagle strach mnie sparaliżował. Nie mogłam ruszyć się z miejsca, ponieważ każdy najmniejszy ruch mógł sprowokować monstrum do ataku.

Po chwili uspokoiłam się i zaczęłam tworzyć w głowie plany, jak mogłabym się pozbyć niechcianego gościa z mojego łóżka. Mogłam go po prostu złapać, ale nie chciałam go dotknąć. Postanowiłam zawołać, któregoś z domowników, jednakże zadałam sobie sprawę, że zegar wskazywał godzinę drugą. Przecież ojciec uznałby mnie za chorą psychicznie, gdybym obudziła go w środku nocy i zaczęła lamentować, że nie potrafię złapać małej nieszkodliwej istoty. 

Wzięłam sprawy w swoje ręce. Złapałam za słoik, odkręciłam wieczko i ruszyłam na spotkanie z bestią. Potwór zaczął uciekać. Zagoniłam go w róg ściany i cisnęłam naczynie w jego stronę. Wstrzymałam oddech, zmarszczyłam czoło i zamknęłam oczy, jakbym spodziewała się, że za chwilę odgryzie mi rękę lub, co gorsza twarz. Jednakże nic nie poczułam. Powoli podniosłam powieki, jakby były potwornie ciężkie. Zwycięstwo! Wygrałam życie! Złapałam go.  Dla własnego bezpieczeństwa, mocno zakręciłam słoik, żeby szkarada nie zjadła mnie podczas snu.

Obudził mnie podmuch wiatru, który chaotycznie wpadał do mojego pokoju przez uchylone okno. Czy to był tylko sen? Wstałam na równe nogi w poszukiwaniu słoika. Stał na biurku. Bałam się spojrzeć na jego zwartość, jednakże musiałam to sprawdzić. Stwór siedział na dnie. Nie ruszał się. Pomyślałam, że może śpi, więc potrząsnęłam lekko pojemnikiem. Bez skutku. Bez namysłu odkręciłam wieczko w nadziei, że bestia wyleci ze swojego więzienia. Tak się nie stało. Zabiłam. Bezmyślnie. Nieświadomie. Jestem mordercą.

Pozbawiłam istnienia niewinne stworzenie, które nic mi nie zrobiło. Bezczelnie udusiłam, zamykając go w słoiku. Uczyniłam z niego więźnia. Nie miał, żadnych szans na ucieczkę, na przeżycie. Zabrałam mu resztę kilkudniowego życia, bo tyle średnio żyją ćmy.







piątek, 22 listopada 2013

Dzikie koty


"Koty żyją w naszych domach, nie zatraciwszy swojej dzikości."
~Elizabeth Marshall Thomas



































































































 "Bóg stworzył kota, żeby człowiek mógł głaskać tygrysa"
~V. M. Hugo