poniedziałek, 18 listopada 2013


Na zdjęciach Adata.
Link: http://passionetlefeu.tumblr.com/


















 



 https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.net/hphotos-ak-frc3/1381721_584907728238545_1512993014_n.jpg








 * * *





Nareszcie przyszedłem po coś, co zostawiłem wielki temu. Niesamowite, że urna, w której umieściłem jego prochy stała nietknięta przez taki szmat czasu. A już się bałem, że będę zmuszony do zajrzenia w kilka umysłów, żeby ją odzyskać. Jednakże było to zbędne, ponieważ zastałem ją dokładnie tam, gdzie zostawiłem.

Powoli podniosłem delikatne naczynie z marmurowego parapetu. Zdmuchnąłem warstwę kurzu, obserwując jak drobinki tańczą w świetle wschodzącego słońca. Nie mogłem się doczekać, kiedy go zobaczę, dlatego nie przeciągając ani chwili dłużej, uchyliłem wieko. I przypomniało mi się dzieciństwo, a dokładniej dzień, w którym go spotkałem po raz pierwszy. Niezłego stracha mi napędził.

Stało się to zaraz po tym, kiedy odkryłem swoje zdolności związane z ogniem. Był zwykły poranek, jak każdy inny, ni słoneczny, ni szaro-bury. Wybrałem się na spacer, aby oswoić się z nową sytuacją. Stałem przy brzegu jeziora, trzymając ogniste kule w rękach. Wrzucałem je do wody obserwując, jak żywioły walczą ze sobą. Jako mały chłopiec nie mogłem pojąć, dlaczego woda zawsze wygrywa. Do dziś nie mogę. Ogień za każdym razem umierał.

Nagle nadleciał owy ptak i zaczął gonić tonące płomienie. Kiedy biegłem, on podążał za mną. Widocznie istotę tę zaintrygował mój nowo odkryty talent. Nawiązała się między nami więź. Potraktowałem moje zdolności jako zabawkę. Utworzyłem trzy kule i zacząłem nimi żonglować, niczym zawodowy cyrkowiec. Zagapiłem się i rozpaliłem za duży płomień, który dosięgnął ptaka, a ten zaczął płonąć na moich oczach. W dłoniach został mi tylko popiół. Wykrzyczałem przez łzy: "O nie, spaliłem go!".

Fałszywy alarm. To był Fenix.