Hipokryzja
twoja mnie przeraża. Tępisz człowieku innych. Lecz nie dostrzegasz tego, iż tak
naprawdę jesteś taki sam, jak oni. Narcyzm twój sięga zenitu. Wychwalasz siebie
ponad wszystko, nieudolnie porównując się do stwórcy twego. Wiesz czego on dosięgnął?
Jak śmiesz stawiać swoją połamaną laskę obok złotego berła. Nie dorastasz mu do
pięt. Widzisz gdzie obecnie żyjemy? To on jest prawdziwym artystą. Woda sodowa
uderzyła do twej pustej głowy. Jednakże wiem, że potrzeba ci czasu. Wkrótce
napijesz się wody ze źródła. I wspomnisz me słowa. A potem obrócisz się. I
powiesz, żeś był nikim. Jednak chcesz stać się kimś. Ja ci nie pomogę. Sam tego
dokonasz. Niech moc będzie z Tobą.
***
Nigdy
nie uważałem się za fotografa. Ani za pisarza. Ani nawet za rysownika. Nie
jestem artystą. Nigdy nim nie byłem. I już nie będę. Śmieję się prosto w twarz
tym, którzy uważają, że jednak nim jestem. Bo przecież nie jestem. Dlaczego?
Dlatego, iż nie mam ochoty sztywno trzymać się zasad. Są dla mnie
ograniczające. Zawsze byłem wolnym duchem. Traktuję to jako zabawę. Taką, która
stała się mym chlebem powszednim. Żyć bez niej nie umiem. Wżarła się już
dostatecznie w mą skórę. Aż do krwi. Po za tym jakim cudem me twory można
traktować jako sztukę, kiedy są one nieudolne? Tak nieidealne. Niedopracowane.
Ciągle je udoskonalam. Jednak to nie takie proste. Prawdą jest, że ciągle dążę
do ideału. Ale przecież ideały nie istnieją.
Przez
cały ten czas dążę do ideałów, które sam sobie wymyśliłem. Działanie to niszczy
mnie. Niszczy mój umysł, tak samo jak duszę. O ciele już nie wspomnę... Bez
przerwy je wykorzystuję do tworzenia coraz lepszych wersji mnie, które nie
istnieją poza moją głową. Kształtowanie siebie według moich własnych wzorców
zatrzymuje me życie w ciągłej iluzji. Tego nie ma. Ideałów nie ma. Czyli
wychodzi na to, że próbuję zrobić z siebie kogoś, kim tak naprawdę nie jestem.
***
Wiem
kim jestem. Jestem po prostu twórcą od słowa "tworzyć". Ponieważ
odróżniam słowo "stworzyć" od "tworzyć". Tak samo jak
"sorry" od "przepraszam".