Nie jestem miłośnikiem gier. I
kompletnie się na tym nie znam. Jednak jestem osobą, która łatwo popada w
uzależnienia. Gdy już czepię się jednej rzeczy to ciężko jest mi się od niej
odkleić. I jeśli coś podbije moją duszę to staje się to później problemem. W
tym przypadku jest nim jedna z kultowych gier, a mianowicie Tomb Raider:
Underworld.
Do gry zachęciła mnie koleżanka ze
szkolnej ławki, pasionetlefeu, która od najmłodszych lat miała styczność z
przygodami Lary Croft, dzięki swojej siostrze. Zawsze opowiadała o grze z wielką
pasją. Pomyślałam, że i ja spróbuję, bo Tomb Raider może się stać ciekawym dla
mnie doświadczeniem.
Akurat tak się złożyło, że w Biedronce…
Tak, w naszej polskiej Biedronce był dostępny Tomb Raider Ultimate Edition. Pudełko
zawierało trzy płyty z
grami Tomb Raider od części I do III,
The Last Reavelation, Chronicles, The Angel of Darkness, Legenda, Anniversary,
no i Underworld. W sumie dziewięć części gry.
Postanowiłam zobaczyć pierwszą część.
Od razu po włączeniu gry odinstalowałam ją. Dlaczego? Otóż problem stanowiła
grafika. Była jeszcze gorsza niż w The Sims jedynce. Ja rozumiem, że to stara
gra, ale… W to się nie dało grać. Aż oczy bolały. A ja jestem osobą, która
zwraca uwagę na jakość wykonania i ogólną estetykę gry.
Następnie odpaliłam The Angel of
Darkness. I tu kolejny problem, ponieważ nienawidzę krajobrazu miejskiego. A
szczególnie tajemniczych uliczek i zaułków podczas nocy. Przerażają mnie takie
miejsca. Kojarzą mi się z kradzieżami i morderstwami.
Okropność. Grafika była lepsza, ale żadna rewelacja. Także i tę grę szybko porzuciłam.
Potem uruchomiłam Legendę. I była
całkiem ok. Miała bardzo podobną grafikę do moich ukochanych The Sims 2. Jednak
była dla mnie… za trudna. Serio. Nie ogarniałam jej kompletnie. Nie potrafiłam
się tam poruszać. Jeden z poziomów sprawił mi ogromną trudność i nie miałam
ochoty go powtarzać po raz setny. Przy tej grze też się poddałam.
Jednak nie poddałam się tak całkiem.
Poszperałam trochę w internecie i okazało się, że Underworld cieszy się niemałym
powodzeniem. Postanowiłam przekonać się na własnej skórze. I to był strzał w
dziesiątkę. Mogę spokojnie powiedzieć, że ta gra podbiła moją duszę.
Bardzo spodobał mi się krajobraz. Jest magiczny. Morze Śródziemne i Niflheim nie przypadły mi tak do gustu, jak kojąca zieleń Tajlandii. Grafika w przeciwieństwie do
wcześniejszych części jest bardzo przyjemna dla oka. Wszystko jest dopracowane. Chmury, morze, jak i góry wyglądają naprawdę realistycznie.
Kolejnym
elementem, który mnie zachwycił jest architektura. Przypominała mi trochę styl,
w którym został wybudowany Wielki Pałac Królewski czy Wat Phra Kaew w Bangkoku. Sztuka ta
nawiązuje do buddyzmu. Są to często budowle sakralne. Taki motyw bardzo przypadł mi do gustu.
Tu widoczne jest
nawiązanie do sakralnej sztuki hinduistycznych Khmerów, a mianowicie monumentalna rzeźba
bóstw Siwy i Wisznu, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Co do tych posągów, uważam iż są
po prostu genialne. Jak i cały mechanizm otwierający ukryte przejście. Zabawa światłem i te sprawy.
Największa trudność i
jednocześnie przykrość sprawiło mi
zabijanie zwierząt. W szczególności tygrysów, gdyż zwierzęta te stanową dla
mnie inspirację. Co do jaszczurów to są istotami upierdliwymi i bardzo
przebiegłymi, co wzbudza we mnie potrzebę mordu i agresji.
Cudowny gotycki wystrój w posiadłości Croftów.
Co do postaci Lary Croft mam
mieszane uczucia. A właściwie ich nie mam. Wizualnie jest całkiem w porządku.
Umięśnione kobiety są bardzo ładne. W niektórych momentach gry wręcz nie mogę
się skupić. Jednak w ogóle nie podoba mi
się jej twarz. Mocno zarysowane brwi, które sprawiają wrażenie, jakby była zła.
Wąskie oczy, imitujące skośne powieki. Mały, nienaturalny nos. No i ogromne usta.
Wygląda niemal, jak karykatura. Co do osobowości wydaje się być człowiekiem chytrym i wiedzącym dokładnie czego chce.
Jednak troszkę irytuje mnie jej pewność siebie. Po za tym, nie wiem dlaczego,
ale czasami wydaje mi się zbyt słaba i delikatna. I zastanawiam się, dlaczego
twórcy gry nie stworzyli jej mężczyzną. Jednakże szybko przechodzą mi te myśli,
gdy stwierdzam, iż właściwie przyjemnie się nią gra. I powinnam przestać szukać
dziury w całym.

Niestety, jak już się czegoś
czepię to nie daję sobie z tym spokoju. Myślę nieustannie o tym, jak pokonać
kolejne przeszkody i co czeka mnie w następnych poziomach. Sądzę, że znowu gra
zawładnie moim życiem przez dłuższy czas, jak to było z The Sims 2. Dlatego
staram się unikać jakichkolwiek gier wszelkiego typu. Moim marzeniem jest mieć okazję choć raz
zagrać w takie gry, jak League Of Legends, World Of Warcraft czy Metin. Albo
MineCraft z kilkoma osobami. Jednak obawa, że popadnę w uzależnienie jest ode
mnie silniejsza. Tak się stało z Tomb Raiderem. Wolałabym, by taka sytuacja już
nigdy się nie powtórzyła.